.::: Horna Magazine - Magazyn muzyczny Rock & Metal - Numer 11 - www.rockmetal.gery.pl :::.

.::Redakcyjne::.
Wstęp
Informacje
Redakcja
Prenumerata
Współpraca
Bannery
Ogłoszenia
Sklep
Webdesign

 

.::Wywiady::.
36 Crazyfists
Apocalypse Productions
Atrophia Red Sun
Belfegor
Crionics
Dark Legion
Devilyn
Dissenter
Domain
Esqarial
Killswitch Engage
Moonlight
Negatyw
Ocean
Sammath Naur
Yattering


.::News'y::.
Heavy Newzzz
Podsumowanie 2002
Pagan Records
Dywizja Kot

 

.::Recenzje::.
Recenzje Cd & LP
Recenzje Demo


.::Relacje::.
Behemoth, Crionics...
Deicide, ...-Proxima
Kat
Mystic Fest III 2002
Negatyw
Roadrunner Roadrage'02
Rotting Christ


.::Reklama::.
Music MAG
Nastolatek
Zarabianie w sieci
 

 Redakcja

 


 
 
ROADRUNNER ROADRAGE 2002
Killswitch Engage, 36 Crazyfists, Five Pointe O
Warszawa, Proxima 01.11.2002

Gorszego terminu na organizację koncertu Killswitch Engage, 36 Crazyfists i Five Pointe O niż pierwszy dzień listopada wybrać już chyba nie można było. W dniu, kiedy wszyscy raczej myślą o odwiedzinach grobów najbliższych, a nie o uczestnictwie w muzycznych wydarzeniach ten koncert nie miał prawa się udać. Obawiałem się, czy w ogóle się odbędzie. Mniejsza nawet o datę. Jesienią kilka znanych nazw odwiedziło nasz kraj i niewielu miłośników mocnego uderzenia stać było na obejrzenie wszystkich występów, to też większość z nich musiała niestety dokonać wyboru. Poza tym zestaw zespołów biorących udział w Roadrunner Roadrage 2002 nie rzucał przeciętnego fana metalu na kolana. Bo też nie były to nazwy z pierwszych stron gazet. Wszystkie trzy formacje to młode kapele trafiające w muzyczną niszę, o których dopiero może być głośno. Owszem godne uwagi jednak zbyt nu metalowe, żeby przyciągnąć zwolenników grania spod znaku na przykład Hatebreed, czy Liar, ale i zbyt hardcore'owe, aby skusić fanów Korna i spółki. Te wszystkie czynniki spowodowały, że pierwszego listopada w sali warszawskiej Proximy nie znalazło się więcej niż 150 osób. Liczba nieco nędzna biorąc pod uwagę, że maksymalna pojemność tego klubu oscyluje w okolicach 400 miejsc. Twarze przechadzających się po lokalu muzyków i technicznych mówiły wszystko i świetnie współgrały z nastrojem Święta Zmarłych. Jak się później okazało całkowicie niepotrzebnie, ponieważ polska publika mimo, iż nieliczna pokazała po raz "enty", że niezależnie od swej liczebności zawsze należy do europejskiej, a pewnie i światowej czołówki. Ale po kolei. Koncert zaczął się punktualnie o 19, co powoli staje się regułą. Wygląda na to, że organizatorzy wreszcie przestali lekceważyć płacących za bilety i postanowili rozpoczynać występy o ustalonej porze. Duży plus.

Pierwszy na scenie zainstalował się chicagowski Five Pointe O. Przyznam, że oczekiwałem ich setu z ciekawością. Niestety zawiodłem się. Zacząłem się nudzić już w okolicach 15 minuty ich występu. Było to "zasługą" przede wszystkim monotonnej, aczkolwiek, trzeba przyznać, nie pozbawionej energii muzyki zespołu. Nie zachwycał wokalista Daniel Struble operujący dość jednostajną barwą. Na przemian krzyk, śpiew, rap. Moim zdaniem za bardzo starał się naśladować swego idola Mike'a Pattona. Owszem głos może ma i niezły, ale całkowicie nie potrafił mnie nim zainteresować. Ponadto denerwowały bardzo wyeksponowane klawisze, które skutecznie tłumiły dźwięki wydobywane z reszty instrumentów. Mimo, tego trzeba powiedzieć, że polska publiczność przyjęła Five Pointe O bardzo gorąco i od pierwszego numeru dobrze bawiła się przy nowoczesnej muzyce zespołu. Grupa ma w dorobku tylko jedną płytę, przeto wielkich trudności z doborem repertuaru nie miała. Na występ FPO złożyły się przede wszystkim utwory z "Untitled", a największy aplauz wzbudził, znany z alternatywnych programów muzycznych, ich największy hit "Double X Minus".

Muszę przyznać, że muzyki 36 Crazyfists nie lubię a sam zespół uznaję za "kolejny nu metalowy band", to też ich występu oczekiwałem z, delikatnie mówiąc, średnim zainteresowaniem. Tymczasem wywodzący się z Alaski panowie zaprezentowali się nadspodziewanie dobrze. Zabrzmieli dużo lepiej niż na płycie. Zagrali mocno, ostro, owszem bardzo nu metalowo, ale udało im się coś, co nie udało się Five Pointe O: wzbudzili moje zainteresowanie. Muzycznie 36 Crazyfists obracają się w nieco innych klimatach niż ich poprzednicy. Głośno m.in. mówią o swojej sympatii dla Deftones, co dało się słyszeć pierwszego listopada w sali Proximy. Nie można im jednak zarzucić kopiowania grupy z Sacramento. 36 to trochę inna kategoria grania, mniej psychodeliczna, za to bardziej hardcore'owa. Na ich występ złożyły się numery z debiutanckiej płyty zatytułowanej "Bitterness the Star" oraz entuzjastycznie przyjęty cover Faith No More "Digging The Grave".

Set 36 Crazyfists oceniam wyżej niż FPO, jednakże to Killswitch Engage było zespołem, dla którego przybyłem owego dnia do Proximy. Ich debiutancka płyta stoi bowiem na mojej półce obok takich "mocarzy" jak "Vulgar Display of Power" czy "Covenant". I choć wydana w zeszłym roku "Alive Or Just Breathing?" już tak bardzo mi się nie podoba, ponieważ przyniosła małą zmianę stylu, skok w rejony penetrowane przykładowo przez Shadows Fall albo Soilwork, to wciąż KSE pozostaje jednym z moich ulubionych zespołów. Od początku wiedziałem, że nie mam, co liczyć na usłyszenie wielu starych utworów, gdyż koncert służył promocji przede wszystkim najnowszego albumu. Uprzednia rozmowa z gitarzystą Adamem Dutkiewiczem zresztą utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Zespół nie bardzo przepada za swą debiutancką płytą. Trudno. Możliwość oglądania KSE w Polsce całkowicie mi to zrekompensowała.

Killswitch Engage zaprezentowało się z nowym wokalistą w składzie. Został nim udzielający się także w Blood Has Been Shed czarnoskóry i do tego wytatuowany (sic! ;) Howard Jones. Ciekawiło mnie jak poradzi sobie z tekstami i partiami do tej pory śpiewanymi przez Jessego Leacha. Byłem raczej spokojny o to, że KSE zachowa swoją moc, ponieważ BHBS do potulnych i spokojnych również nie należy. Jak się zresztą okazało miałem rację. Howard na żywo wypada rewelacyjnie. Może nie śpiewa tak melodyjnie jak Leach, ale to akurat, według mnie, minusem nie jest. Delikatne zwrotki z "Alive Or Just Breathing?" zyskały dzięki Jonesowi nieco chropowatości i metalowego "pazura". Efekt zaiste znakomity.

Killswitch Engage był zdecydowanie najciężej grającym zespołem na afiszu, co zresztą objawiło się podczas koncertu. O ile FPO i 36 Crazyfists trafiały w gusta raczej nu metalowej widowni to KSE swój przekaz zaadresowało do fanów metalowo-core'owego wymiatania. Utwory z "Alive Or Just Breathing?" straciły na melodyjności i "grzeczności". Otrzymały większą moc, większy ciężar, zostały zagrane z pasją i furią. Nawet sympatyczne "Self Revolution", czy "Fixation On The Darkness" zabrzmiały jakby nie one. Gomes walił w perkusję, jakby chciał ją rozwalić na kawałki, D'Antonio machał basem na wszystkie strony, raz po raz "prężąc" gryf, Dutkiewicz z Stroezlem szarpali struny z zawrotną szybkością, Jones darł się i charczał aż miło, a publiczność wpadała w amok. Równie dobrze Killswitch mógł wyjść na scenę jako support np. Decapitated i założę się, że nikt nie ośmieliłby się rzucić w nich ogryzkiem, czy inną kanapką. Po prostu miazga, apokalipsa i krew na rękach. Podczas koncertu KSE usłyszeliśmy wcześniej wymienione "Self Revolution", "Fixation On The Darkness", a także "Life To Lifeless", "Just Barely Breathing", singlowy "My Last Serenade" i "Rise Inside". Na początek natomiast dostaliśmy "Numbered Days". Pierwszą płytę w zasadniczej części koncertu reprezentowały "Vide Infra" i dewastujący "In The Unblind". Kto był wtedy w "młynie" i przetrwał bez uszczerbku ten może mówić o dużym szczęściu. Wind-milling i wymachy nogami nie były może częste, ale jak już do nich dochodziło, nie było "zmiłuj się". Pod tym względem występ KSE kojarzył się z tradycyjnymi hardcore'owymi imprezami.

Set Killswitch Engage był krótki, zaledwie godzinny, ale totalnie wycieńczający. Zespół wrócił jeszcze na bis (złożyły się na niego "Prelude" i "Temple From The Within"), zadając prawdziwe coup de grace publice. Pożegnanie z fanami było długie i serdeczne.

Warto było pojawić się pierwszego listopada zeszłego roku w Proximie, choćby tylko po to, aby przekonać się, jaką atmosferę może stworzyć marne 150 osób. Nie na darmo po zakończeniu trasy na internetowej stronie Five Pointe O pojawiło się stwierdzenie "Poland kick ass!". Poza tym Killswitch Engage w moich oczach urósł do miana jednej z najlepszych ekip koncertowych. Kto nie był niech żałuje. Dla mnie koncert roku.

[ Przemek 'Antipop' Nowakowski ]

 

 



Zobacz najnowsze wiadomości z obozu wytwórni Pagan Records...

Horna Webdesign... projektowanie stron i serwisów internetowych, reklama, ...

 

 


    ..::: Horna Webdesign 2002 - www.hornanet.g.pl Wszelkie prawa zastrzeżone !!! :::.