.::: Horna Magazine - Magazyn muzyczny Rock & Metal - Numer 11 - www.rockmetal.gery.pl :::.

.::Redakcyjne::.
Wstęp
Informacje
Redakcja
Prenumerata
Współpraca
Bannery
Ogłoszenia
Sklep
Webdesign

 

.::Wywiady::.
36 Crazyfists
Apocalypse Productions
Atrophia Red Sun
Belfegor
Crionics
Dark Legion
Devilyn
Dissenter
Domain
Esqarial
Killswitch Engage
Moonlight
Negatyw
Ocean
Sammath Naur
Yattering


.::News'y::.
Heavy Newzzz
Podsumowanie 2002
Pagan Records
Dywizja Kot

 

.::Recenzje::.
Recenzje Cd & LP
Recenzje Demo


.::Relacje::.
Behemoth, Crionics...
Deicide, ...-Proxima
Kat
Mystic Fest III 2002
Negatyw
Roadrunner Roadrage'02
Rotting Christ


.::Reklama::.
Music MAG
Nastolatek
Zarabianie w sieci
 

 Redakcja

 


 
 
Wywiad ze Stevenem Holtem (36 Crazyfists - gitara)

Na zachodzie bez zmian. Nadal nie słabnącą popularnością cieszy się kierunek zwany nu metalem. Niczym grzyby po deszczu wyrastają zespoły grające ten gatunek muzyki. Rok 2002 obdarował nas kolejnymi nazwami, z których jedną jest 36 Crazyfists. Mimo mojej niechęci do całego nurtu uważam, że akurat na tej grupie psów nie powinno się wieszać, ponieważ ma do zaoferowania nieco ciekawszą ofertę muzyczną niż reszta "idących za liderem". Gdy w ramach trasy Roadrunner Roadrage 36 Crazyfists zawitało do Polski nadarzyła się okazja zapytania Amerykanów o kilka rzeczy. Z wcześniejszych ustaleń wynikało, że wywiadu będzie udzielał nam wokalista Brock Ludlow. Lecz kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że ten już zajęty jest rozmową z dziennikarzem warszawskiego Radia Jazz. Naszym rozmówcą został zamiast niego, noszący koszulkę z napisem Will Haven, niepozorny facet z obfitym zarostem na twarzy, nieco kojarzący się z Robinsonem Cruzoe. Na początku nie bardzo wiedziałem kim on jest. Wreszcie okazało się, że gość nazywa się Steven Holt i gra w 36 Crazyfists na gitarze. Steven okazał się człowiekiem skromnym, bardzo rozmownym i obdarzonym przy okazji dużym poczuciem humoru. 20 minut, które mieliśmy przeznaczone na ten wywiad minęło szybko w bardzo sympatycznej atmosferze. Poniżej znajdziecie zapis tego, co gitarzysta 36 Crazyfists miał nam do powiedzenia:

Antipop: Czy możesz pokrótce opowiedzieć nam historię zespołu, jak się poznaliście, jak do tego doszło, że założyliście 36 Crazyfists itd. Chciałbym też, żebyś opowiedział nam o tym, co łączy was ze Skinlab.

SH: Jesteśmy z Alaski. Poznaliśmy się w małym mieście w tamtym stanie i zaczęliśmy razem grać. Nie mieszka tam dużo osób i nie ma zbyt wielu zespołów. Wszyscy graliśmy wcześniej w innych kapelach, znaliśmy się, aż wreszcie spiknęliśmy się razem i założyliśmy 36 Crazyfists. W ten sposób powstał nasz band. Niedługo potem przenieśliśmy się do Portland w stanie Oregon, aby zyskać nowe możliwości. Niewiele więcej mogliśmy zrobić na Alasce, to daleka prowincja. Po przeprowadzce do Portland zagraliśmy parę koncertów w Seattle i Kalifornii. Jednego dnia otwieraliśmy występ Skinlab. Po koncercie Steve (Esqueevel - przyp. Antipop) wokalista tego zespołu przyszedł do nas i powiedział, że bardzo mu się spodobała nasza muzyka. Jak się okazało znał on Monte Connera, głównego łowcę talentów w Roadrunnerze, wiedział, że powinniśmy mu się spodobać, więc przedstawił nas Connerowi. Wysłaliśmy mu demo, po czym Monte przyjechał nas nasz koncert, zobaczył jak gramy, a po zakończeniu show zaproponował nam kontrakt. Tak trafiliśmy do Roadrunnera i zaprzyjaźniliśmy się ze Skinlab.

A: Wspomniałeś o Alasce. W większości wywiadów z wami pada pytanie o ten stan. Czy nie jest to dla was irytujące, że każdy zwraca uwagę przede wszystkim na to skąd pochodzicie?

SH: Nie bardzo. Jesteśmy dumni z tego, że pochodzimy z Alaski. Jest w porządku dopóki to nasza muzyka, a nie nasze pochodzenie budzi większą ciekawość.

A: Przeprowadziliście się do Portland. Nie rozważaliście dalszej relokacji w bardziej dogodne miejsce? Shai Hulud ostatnio przenieśli się z Florydy do Nowego Jorku...

SH: Portland jest lepsze niż Alaska. Pewnie, że nie jest to tak dogodne miejsce jak Seattle, czy Los Angeles, ale bardzo nam się tam podoba. Mieszkamy w Portland już od jakiegoś czasu i czujemy się w nim bardzo dobrze. Poza tym możemy swobodnie jednego dnia zagrać w Seattle, a drugiego w LA.

A: Jak do tej pory przebiega trasa? Jak jesteście przyjmowani?

SH: Jak na razie jest rewelacyjnie. Setki ludzi przychodzą na nasze występy. Wczoraj graliśmy w Berlinie i było niesamowicie. Jesteśmy trochę zaskoczeni tym wszystkim, nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia. Naprawdę nam się podoba.

A: A jak układa wam się współpraca z innymi zespołami na Roadrage?

SH: Graliśmy wcześniej krótką, dwu-trzy tygodniową, trasę po Stanach razem z Five Pointe O. Otwieraliśmy też koncert Killswitch Engage kiedy przyjechali do Portland. Jak widzisz zatem znaliśmy się trochę przed rozpoczęciem tego tournee. Wszyscy są bardzo fajni, oba zespoły są świetne, zatem trasa przebiega w bardzo miłej atmosferze.

A: Macie w swoim dorobku tylko jeden album, więc musicie powtarzać ten sam repertuar każdego dnia. Czy to nie jest nużące? Gracie jakieś covery?

SH: Tak gramy cover Faith No More "Digging The Grave". FNM to jeden z naszych ulubionych zespołów. Poza tym od czasu do czasu zmieniamy kolejność utworów, dodajemy jakiś inny cover, wszystko po to, aby wprowadzić nieco świeżości. Ale zawsze, gdy wchodzimy na scenę, gdy widzimy ludzi, którzy lubią naszą muzykę tak samo jak my, czujemy bijącą od nich energię, nie umiemy się nudzić. Próby mogą z czasem stać się nużące, ale nigdy nie możesz tego powiedzieć o koncertach. To zasługa energii.

A: Wasz debiutancki krążek "Bitterness The Star" jest dostępny od kilku miesięcy. Co możesz powiedzieć o procesie powstawania tej płyty? Kto był producentem, ile czasu zajęła wam rejestracja materiału itd.?

SH: Produkcją zajęła się grupa Scrap 60, którą tworzą Eddie Wohl, Rob Caggiano i Steve Regina. Mają na swoim koncie pracę z m.in. Dry Kill Logic i Primer 55. Samo nagrywanie zabrało nam trochę więcej czasu niż oczekiwaliśmy. Siedzenie w studio to nie tylko zabawa, jak myśleliśmy na początku. Całe szczęście wszystko poszło gładko, jesteśmy zadowoleni z efektu, a płyta sprzedaje się nieźle (śmiech).

A: Podobał ci się proces nagrywania materiału?

SH: Zasadniczo tak. Owszem trzeba było kilkakrotnie powtarzać niektóre partie, co bywało nudne, ale nie było źle. Lubię nagrywać. Sam mam małe studio w domu. Interesuję się tym trochę bardziej niż reszta zespołu. To fajna sprawa.

A: Chcę zapytać o waszą wytwórnię. Jak układa się współpraca z Roadrunnerem?

SH: To dobra firma, traktują nas bardzo dobrze. Jak na razie wszystko nam się udaje. Wiem, że ostatnio kilka zespołów odeszło z Roadrunnera. Nie znam powodów, ale sądzę, że szukały większych i lepszych możliwości. My jeszcze nie odczuwamy takiej potrzeby. Nie mamy ambicji bycia największą kapelą na świecie, nic z tych rzeczy. Dopóki czerpiemy satysfakcję z grania tras, robienia tego, co robimy i nikt nam nie mówi, co mamy czynić nie będziemy mieć z wytwórnią problemów. Jak na razie jest ok.

A: Nie boicie się, że pewnego dnia coś pójdzie nie tak?

SH: Owszem, ale to może przytrafić się każdemu. Roadrunner nie jest wielką nazwą, ale nie jest też małą. Jest jakby pośrodku drogi. To dobra wytwórnia i jak już wcześniej powiedziałem nie mamy z nią problemów. Wszystko idzie po naszej myśli. Być może coś się wydarzy, być może nie. Może pewnego dnia każą nam się wynosić, szukać innej wytwórni... Nie wiem.

A: Co robi 36 Crazyfists kiedy nie gra koncertów, nie ma prób, nie nagrywa płyt? Leniuchujecie, czy macie jakieś pozamuzyczne zajęcia?

SH: Malujemy domy (śmiech). Pracujemy. Ogólnie większość moich zajęć związana jest z muzyką. W wolnym czasie kupuję płyty, słucham ich, nagrywam w domowym studiu...

A: Co ciekawego udało ci się ostatnio kupić?

SH: Nowe Embodyment. Nosi tytuł "Songs for the Living". Nowe Queens Of The Stone Age, takie rzeczy. Jestem muzycznym maniakiem! (śmiech)

A: Lubisz Kyuss?

SH: Och... Uwielbiam ich. Są jednym z moich ulubionych zespołów.

A: Słyszałem, że dzieliliście scenę z moim ulubionym zespołem Primusem. Możesz mi o tym opowiedzieć?

SH: Byliśmy bardzo młodzi i nie potrafiliśmy wtedy jeszcze za bardzo grać. To było w 1996 r. Primus przyjechał wtedy na Alaskę, a my byliśmy chyba najbardziej znanym lokalnie zespołem, więc zostaliśmy poproszeni o rozpoczęcie tego koncertu. Pamiętam, że była tam masa osób, a my byliśmy zdenerwowani i przestraszeni. Ale wspominam to bardzo dobrze. Poznaliśmy Lesa Claypoola i choć trzęśliśmy się z nerwów to wypadło fajnie. To było wielkie wydarzenie.

A: Macie etykietkę zespołu grającego nu metal. Czy jest to dla was komplement, czy może obelga?

SH: To dziwna rzecz. Nikt nie uniknie szufladkowania. Ci, którzy mówią, że ich muzyki nie da się wrzucić do określonej kategorii trochę przesadzają. Wydaje mi się, że szufladkowanie jest po prostu ułatwieniem dla tych, którzy lubią mieć wszystko poukładane. To łatwy sposób generalizowania. Mnie to nie przeszkadza. Ludzie i tak będą myśleli, co chcą. Niewiele można na to poradzić. Czegokolwiek by nie mówili, kiedy posłuchają muzyki zrozumieją, że to nie do końca takie proste. Nie czuję się urażony jeśli ktoś przypisuje nas do nu metalu, ale dopóki ludzie przed zaszufladkowaniem posłuchają muzyki wtedy jest w porządku.

A: Czym dla ciebie jest muzyka?

SH: Wszystkim (śmiech). Wkładamy w nią wiele serca. Praktycznie wszystko, co robię kręci się wokół muzyki. Jest ona czymś niezwykłym zarówno dla tych, którzy ją tworzą jak i dla tych, którzy ją odbierają. Często chodzę na koncerty. Kocham to. Muzyka jest moim życiem.

A: Lubisz jeździć w trasy?

SH: Tak, są spoko. Pewnie nigdy nie odwiedziłbym Polski gdybym nie grał w tym zespole. Dlatego tak mi się to podoba. Na koncerty przychodzi mnóstwo ludzi, każdy występ jest wspaniały. Jak na razie wszystko idzie świetnie.

A: Czy jest zespół, z którym chciałbyś zagrać?

SH: Tak, mnóstwo! (śmiech). Zawsze lubiliśmy Deftones, więc może oni.

A: Najbardziej denerwujący cię obecnie wykonawca?

SH: Hm... Nie wiem, nie interesuję się za bardzo muzyką, której nie lubię. Ciężko powiedzieć (śmiech).

A: Black Sabbath czy Metallica?

SH: Trudne pytanie! (śmiech). Chyba Metallica, z powodu "Master of Puppets". To między innymi oni spowodowali, że zacząłem grać.

A: Is life peachy?

SH: Taa... (śmiech).

A: Jakieś słowo na koniec?

SH: Nie, żadne (śmiech).

[ Przemek "Antipop" Nowakowski i Asia Krukowska ]

 

 



Zobacz najnowsze wiadomości z obozu wytwórni Pagan Records...

Horna Webdesign... projektowanie stron i serwisów internetowych, reklama, ...

 

 


    ..::: Horna Webdesign 2002 - www.hornanet.g.pl Wszelkie prawa zastrzeżone !!! :::.