JUDAS PRIEST & METAL HAMMER FESTIVAL 2011

26 stycznia 2012 autor: horna

METAL HAMMER FESTIVAL 2011, 10 sierpnia 2011, Katowice „Spodek”
JUDAS PRIEST, MORBID ANGEL, VADER, TANK, EXODUS, MECH, SOULBURNERS, ANIMATIONS

Na ten dzień czekałem od momentu kiedy dotarł do mnie bilet czyli bodajże od lutego, a z drugiej strony mógłbym powiedzieć że czekałem na tem moment dokładnie 20 lat, czyli od 1991 roku kiedy to po raz pierwszy usłyszałem dźwięki Judas Priest nabywając kasetę z Halfordem na okładce za sterami jakiegoś działa, która później okazała się albumem „Priest.. Live”. Od tego momentu Priest zawsze znajdował się w ścisłej czołówce moich ulubionych kapel, pomimo tego że w tamtych czasach i ja zaraziłem się szybko falą mocniejszego death a później black metalowego grania. JP był jednym z tych zespołów które rozpoczął moją przygodę z muzyką metalową..

Gdy dowiedziałem się że Priest będą grali ostanią, pożegnalną trasę (jak się później jednak okazało wcale nie pożegnalną, ale ostatnią większą trasę), szukałem z nadzieją w rozpisce trasy naszego kraju.. początkowo jednak Polska nie była w nim uwzględniona a najbliższym i najbardziej realnym punktem był dla mnie Wacken.. później jednak szczęśliwie uległo to zmianie ponieważ okazało się że będą gwiazdą MH Festival co niewątpliwie mnie ucieszyło..

I w końcu nadszedł upragiony dzień wyjazdu, jednak zanim do niego doszło kombinowałem na różne sposoby jak najłatwiej będzie dotrzeć do Katowic.. początkowo myślałem o pkp jednak jako że nie chciało mi się samemu tłuc pociągiem przez całą Polske zdecydowałem się że do Poznania dokulam się autem a tam skorzystam z autokaru Wyjazdowni – podróż przebiegła ok (choć padła elektryka i nie mogliśmy się rozkoszować w drodze dźwiękami Priest), no może drogą powrotną która nie była najszczęśliwsza ale ją zostawie może na koniec.

Ogólnie o MH Festival – skład festiwalu osobiście przypadł mi do gustu, z tego względu że od wielu lat jestem miłośnikiem mocnego grania od tych najlżejszych brzmień po te najmocniejsze. Polskie kapele Animations, Soulburnes, Mech – bardo dobre występy, choć muzyka tego ostatniego nie specjalnie do mnie trafiała, może z racji skojarzeń z Ozzy’m za którym jakoś nigdy nie przepadałem, jednak sam występ zrobił na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie.

Tank – przyznam że wcześniej nie słyszałem kompletnie nic tej kapeli pomimo że swego czasu przewinęło się przez moje ręce wiele płyt/kaset mniej lub bardziej znanych kapel heavy/thrash metalowych. Muzyka Tank zrobiła na mnie jednak pozytywne wrażenie, kawał dobrego, starego HM!

Vader – cieszyłem się że będe mógł ponownie zobaczyć ich w akcji tym bardziej że przez te wszystkie lata miałem okazje kila razy widzieć ich na żywo, pierwszy raz bodajże w 95 roku na Sopot Rock Festival, a później również podczas innych większych festiwali. Co warte odnotowania, miałem okazję obserwować ich karierę od początku lat 90-tych, od świetnych czasów Morbid Reich/Necrolust (do tej pory najbardziej cenie właśnie te dema). Sam koncert Vadera – rewelacja, może nie jestem na bieżąco z ich ostatnimi płytami ale koncertowo zespół nadal miażdży!!

Exodus – jedna z legend trash metalu, pamiętam ich głównie za czasów Souzy i pierwszych płyt. Koncert byłby świetny, jednak podobnie jak pisało już kilka osób nagłośnienie ich koncertu pozostawiało wiele do życzenia..

Morbid Angel – w przeciwieństwie do Exodusa zabrzmieli rewelacyjnie, po raz pierwszy miałem okazję obejrzeć ich na żywo i przynam że zostałem mile zaskoczony. MA nigdy nie był moim faworytem wśród death metalowych kapel (chętniej obejrzałbym np. Napalm Death za czasów np. „Harmony..” ) ale koncertowo – bardzo pozytywnie!!

JUDAS PRIEST – zaraz gdy MA skończyli koncert starałem się znaleźć jak najbliszą pozycję przy scenie, jednak ścisk zaczął się robić tak mocny że ostatecznie byłem ok 10m od niej. Na szczęście dotrwałem w tym miejscu bo zaraz gdy ruszyła maszyna zwana JP nie było tak łatwo o czym przekonali się niektórzy bliżej sceny. W pierwszych utworach był problem żeby złapać wogóle świeże powietrze, później zaczęło się nieco rozluźniać.. Co do samego koncertu JP – co tu dużo pisać – po prostu OGIEŃ! Po tylu latach świetnie było zobaczyć ich w końcu na żywo (szkoda że bez K.K. ale jak się okazało Richie godnie go zastąpił, nie tylko pokazał że jest świetnym gitarzystą ale również świetnie łapie kontakt z publiką – duży plus dla niego!). Co do setlisty – znałem ją już przed tym koncertem ponieważ o ile się nie mylę była identyczna jak na Wacken, więc wiedziałem czego się spodziewać – mieliśmy okazje usłyszeć cały przekrój dyskografii JP i ich najlepsze kawałki. Jeśli miałbym wskazać na utwory których mi zabrakło to na pewno „Between the hammer..” czy ulubione z Painkillera „Hell Patrol” czy „Leather rebel”. BTW – większość utworów jeśli o mnie chodzi – trafiona idealnie! A propo „Breaking the law” – sam miałem okazję grac ten kawałek swego czasu na wielu koncertach z własną kapelą

Jak ktoś już wcześniej wspomniał, tak i ja żałuję dwóch rzeczy – że nikt nie zarejestrował tego profesjonalnie (ostatnio byłem na Metalmanii w 2003 roku i pamiętam że cały festiwal był zarejestrowany, mam zresztą koncert Exploited z tego koncertu). I druga rzecz z tych mniej realnych – żałuje że nie miałem okazji uściśnięcia dłoni kogoś z JP, byłby to nie zapomniany miły gest na sam koniec i dopełnienie tego nie zapomnianego wydarzenia jakim był występ JP w Spodku. No ale nie można mieć wszystkiego.. Bez wątpienia był to najlepszy koncert w życiu, a do tej pory był nim przez cały czas koncert Paradise Lost w 1995 roku za czasów Draconian Times

Powrót – hmm.. trafilismy jadąc autokarem na mega korek który spowodowany był pożarem jakiejś ciężarówki, dlatego zamiast planowanych 5-6 godzin jechaliśmy blisko 9. Podróż autem z Poznania też mało udana ponieważ w połowie drogi okazało się że wyciekł mi prawie całkowicie płyn hamulcowy.. no ale dotarłem cały i zdrowy.


Zostaw komentarz

Uwaga: moderacja komentarzy jest włączona, przez co Twój komentarz może nie wyświetlać się od razu. Nie ma potrzeby ponownego wysyłania go.