ARAGZ: 5 albumów które zmieniły moje życie

28 stycznia 2012 autor: horna

JUDAS PRIEST – „Priest… Live” (1987)

Album który ostatnio bardzo często słucham, a w zasadzie wróciłem do niego po wielu latach. Pierwszy raz zetknąłem się z nim na samym początku mojej przygody z heavy metalem.

Grudzień 1991 – byłem na etapie głównie lżejszych kapel pokroju AC/DC, Alice Cooper, Guns’n’roses, po trochu też Metallica ale ich muzyka nie była jeszcze dla mnie za bardzo przyswajalna („Master of puppets”). W mojej mieścinie zakup kasety w tym okresie z tego typu muzyką graniczył praktycznie z cudem, mogłem sobie co najwyżej kupić „Metal Ballads” z kapelami pokroju Motley Crue… a tu nagle w jednym ze sklepów pokroju „all in one” natknąłem się na koncertowego „pirata” Judas Priest (choć wtedy nikt ich tak jeszcze nie nazywał bo nie istniało cos takiego jak oryginały). Co najciekawsze dopiero duźo, duźo później dowiedziałem się że ta płyta to właśnie „Priest… Live” ponieważ kaseta którą zakupiłem była zaopatrzona w zupełnie inną okładkę oraz tytuł. Jednak wracając do tematu muzyki – znajdują się tu jedne z lepszych utworów Priest – „Breaking the law”, „Metal Gods”, „The Sentinel”, „Electric Eye” czy „Freewheel burning”.. Brakuje tylko czegoś z kultowego „Painkiller”, no ale tej płyty Priest wtedy jeszcze nie miał w dyskografii. W ubiegłym roku minęło 20 lat od kiedy usłyszałem po raz pierwszy „Priest… Live” i miałem okazję odpowiednio to uczcić wybierając się po raz pierwszy na koncert Priest, który miał miejsce w katowickim Spodku.

SODOM – „Agent Orange” (1989)

Sodom było moją przepustką w świat dużo ostrzejszej muzyki. Pamiętam że przed Sodom miałem okazję słuchać „Pleasure to kill” Kreatora ale moja głowa jeszcze nie przyjmowała tak ekstremalnego grania. A pomysł na zakup tego albumu (gdzieś na początku 1992 roku) pojawił się po tym jak w me ręce wpadł duży, ścienny kalendarz z płytami trash metalowych kapel (1991) na którym poza Sodom, widniały takie kultowe thrash załogi jak Tankard, Vendetta, D.R.I. (crossover), S.O.D., Destruction, … Ta płyta to niewątpliwie jedna z leszych trash metalowych płyt (choć wtedy na taki ostrzejszy trash mówiliśmy hardcore) jaką kiedykolwiek słyszałem. Rewelacyjny tytułowy „Agent Orange”, „Remember the Fallen” czy „Ausgebomb”.

SEPULTURA – „Arise Alive Einhoven 1991” (1992)

Kolejna koncertówka, jednak nieoficjalna – wydana przez MG records na kasecie w 1992 roku. Pierwsze moje zetknięcie z tą kapelą miało miejsce przy okazji słuchania audycji „Metal Top 20” w radiowej trójce. Konkretnie był to utwór „Slaves od pain” pochodzący z płyty „Beneath the remains” – kawałek zrobił niesamowite spustoszenie w mojej głowie. Oczywiście utwór piłowałem w kółko dzięki mojemu Grundigowi, którym nagrywałem wszystkie mocniejsze kawałki na taśmy Stilon czy Wiskord. Pierwszą kasetą którą udało mi się zakupić był właśnie ten oto bootleg na okładce którego był Max Cavalera z charaketrystycznymi „pomarańczowymi” włosami. Po tym albumie nastąpiło spotkanie z wspomnianą wcześniej „Beneath the..” oraz „Arise” którymi to albumami Sepultura wyrobiła sobie numer 1 spośród wszystkich metalowych kapel.. Straciła go razem z pojawieniem się „Chaos A.D.” …

TURBO – „Dorosłe dzieci” (1983)

I polski akcent od którego w zasadzie powinienem zacząć ten artykuł ponieważ płyta „Dorosłe dzieci” na czarnym krążku była w moim domu od czasów kiedy to jeszcze nie miałem styczności z tego typu muzyką. Znalazłem ją w zbiorach czarnych płyt mojego Ojca obok płyt Mech, Kombi i Lady Pank. Choć Turbo w późniejszym czasie nagrało zdecydowanie mocniej brzmiące albumy o trash metalowym zabarwieniu, to właśnie tą płytę najbardziej sobię cenie (obok „Smaku ciszy”) i wcale nie za sprawą tytułowego utworu który zna chyba każdy, a za sprawą takich kawałków jak „Szalony Ikar” (chylę czoła za ten kawałek) czy spokojnego i nieco depresyjnego „Pozorne życie”. Do tej pory często wchodzę sobię na youtube i oglądam bądź to stare clipy czy koncertowe kawałki Turbo. Bodajże w 2000 roku miałem okazję zobaczyć ich na żywo w Olsztynie co było miłym doświadczeniem a kilka lat później osobiście poznać Grzegorza Kupczyka, dzięki mojej przygodzie z Horna Zine.

VADER – „Necrolust / Morbid Reich” (1989/1990)

W tej piątce nie mogło zabraknąć tych dwóch materiałów demo, dzięki którym Vader utorował sobie drogę do światowej kariery. Wraz z moją miłością do Sepultury szybko otworzył się dla mnie świat death metalu, który na początku lat 90-tych zdecydowanie zdominował wszystko czego do tej pory słuchałem. Jedną z tych kapel był właśnie Vader i co ciekawe z zakupem tej taśmy była dosyć ciekawa histora. Udało mi się ją zakupić w jednej z okolicznych miejscowości (Czersk) gdzie stała sobie obok wszystkich tych kaset MG czy Baron. Co ciekawe podczas gdy stadardowe kasety kosztowały w okolicach 12 tysięcy złotych, ta była o cały 1000 zł tańsza. Do tej pory nie wiem czy była to jakaś podróbka czy oficjalne wydawnictwo, co wydaje się raczej wątpliwe choc kaseta posiadała nawet rozkładaną książeczke . W każdym bądź razie te dwie demówki mają w sobie niesamowity klimat, szczególnie „Necrolust” – takiego surowego, garażowego Death Metalu, jednak zagranego na zajebistym poziomie i do tego z mega energią. Jeden z bardziej kultowych materiałów w historii Death Metalu!


Zostaw komentarz

Uwaga: moderacja komentarzy jest włączona, przez co Twój komentarz może nie wyświetlać się od razu. Nie ma potrzeby ponownego wysyłania go.